EPILOG
-
Nie masz sumienia dziewczyno?! - pyta drżącym głosem gdy celuje do
niej z pistoletu.
-
A ty miałaś sumienie? Miałaś sumienie, kiedy odebrałaś mi
wszystko co miałam? Moje szczęście? Mój skarb? Moje życie?
-
Jesteś chora!
-
Ja? Chora? Być może. Cóż, TY odebrałaś mi moje życie, ja
odbiorę Twoje. - uśmiecham się ironicznie.
-Ale
za nim to zrobię przypomnę Ci co zrobiłaś. Bo chyba nie
pamiętasz. Chcesz? Oh. Jasne, że chcesz. - przesuwam fotel z
białej skóry na przeciwko niej, siadam wygodnie obracając zwinnie
broń w palcach i patrze na nią, klęczącą na podłodze, związaną
i drżącą.
-
A więc, było to tak:
Byli
Sobie kiedyś dwoje bardzo szczęśliwych ludzi. Ona i On. Bardzo się
kochali. Ona zrobiłaby dla niego wszystko. On uchyliłby dla niej
nieba. Nie widzieli poza Sobą świata. Planowali swoją WSPÓLNĄ
przyszłość, ślub, dzieci.. Rodzina. Ona była jego księżniczką
a on-jej księciem. Lecz pewnego dnia coś się zmieniło. Chłopak
zaczął robić się tajemniczy. Nie chciał rozmawiać z dziewczyną.
Ewidentnie coś ukrywał. Jednak wieczorem gdy rozmawiali w końcu
szczerze upewnił ją, że jest tylko i wyłącznie ona. Nikt inny.
Tylko ona. Dziewczyna uspokoiła się i jeszcze bardziej uświadomiła
sobie jak bardzo go kocha i że on ją też więc nie ma się czym
martwić. Ufała mu bezgranicznie. Pięknie prawda? Powinnam zaraz
napisać. I żyli długo i szczęśliwie lecz.. niestety. Na drugi
dzień. Dziewczyna dowiedziała się, że chłopak ją zdradzał.
Zobaczyła przez przypadek ich wiadomości.. Obrzydliwe wiadomości.
Jej świat legł w gruzach. Z jej nieba spadły wszystkie gwiazdy. A
jej słońce? Jej słońce znalazło INNE niebo. Próbowała z tym
walczyć. Próbowała się pogodzić. Ale nie mogła. Jedna blizna,
druga blizna, trzecia blizna... nieprzespane noce. Jednak "inne
niebo" wiedziało, że słońce ma już swoje. Lecz mimo to,
mimo to omamiło słońce i przyprowadziło do siebie nie
interesując się co stanie się z pierwszym. Takim oto przykładem
dziewczyna nie dała za wygraną. Musiała walczyć o swoje szczęście
a nie wyobrażała sobie być szczęśliwa bez niego. Starała się.
Próbowała odnowić relacje. Nie wyobrażała sobie bez niego
życia.. Musiała coś zrobić żeby wrócił.. żeby wróciło jej
szczęście.. jej skarb. Po kilku miesiącach okazało się że nowe
„niebo" znudziło się słońcu. To był znak. Znak dla
dziewczyny żeby działać. Odbudowywała relacje. Powoli
odzyskiwała swojego księcia. Ale tamta znowu wróciła.. -Jeśli
znowu zerwią kontakt to po kilku tygodniach znowu napisze... -
pomyślała dziewczyna. Jedynym sposobem by w końcu o niej zapomniał
to to by znikła.. Na zawsze. CIĄG DALSZY NASTĄPI. - zaśmiałam
się.
-
Jak myślisz. Co powinnam zrobić? Co zrobić byś znikła z jego
życia na zawsze nie robiąc Ci krzywdy? Dałabym Ci pieniądze, dom,
samochód. Cokolwiek byś znikła. Ale ty nie znikniesz prawda? Czego
nie zrobię ty CIĄGLE BĘDZIESZ WRACAĆ i zatruwać mi i jemu życie!
- znowu wycelowałam w nią.
-
Nie.. Zrobię wszystko, tylko nie rób mi nic. Proszę.. - spogląda
na mnie z dołu proszącymi oczami.
-
Ah tak? Teraz prosisz? Teraz prosisz suko! Gdybyś myślała
wcześniej i nie uwodziła go doskonale wiedząc, że kogoś ma to
teraz nie siedziałabyś tu, przede mną. Wolałaś mi go odebrać!
I musisz ponieść karę. - wymierzam..
-
Nie! Przecież on już mnie nie chce. Jest z Tobą, wrócił do
Ciebie! Nie mamy już ze sobą kontaktu! - nadal próbuje mnie
przekonać.
-
Jeszcze śmiesz podle kłamać. Wczoraj gdy brał prysznic a ja
robiłam śniadanie przyszedł do niego SMS. Ciekawość wzięła
górę. Przeczytałam i wiesz co zobaczyłam? Wiadomość od CIEBIE
pozwolę sobie go zacytować. Ekhem - odchrypuję jakbym miała
wygłaszać jakąś mowę i czytam. "Nie mogę o Tobie
zapomnieć, nie mogę przestać myśleć. Proszę, spotkajmy się.
Porozmawiajmy, dajmy sobie szansę. Na zawsze twoja K." .
Oczywiście usunęłam wiadomość by nigdy jej nie przeczytał.
Jesteś bezczelna. Wiesz, chciałam rozegrać to inaczej. Pozwolić
Ci zaznać szczęścia z kimś innym a potem Ci to odebrać. Tak, jak
odebrałaś to mi. Ale potem stwierdziłam, że po pierwsze nie
zasługujesz nawet na odrobinę chwilowego szczęścia. A po drugie
ty nigdy nie odczepisz się od niego. Gdybym Cię teraz uwolniła
poszłabyś na policję albo do niego.. a wtedy nigdy bym go nie
zobaczyła. Dobrze znam takie jak ty... - wstaje z tego jakże
wygodnego fotela i stoję nad nią.. tak jakie to miłe uczucie gdy
patrzysz na kogoś z góry.. zwłaszcza na takiego śmiecia. Podnosi
na mnie swój błagalny wzrok i patrzy, patrzy i czeka.
-
Wybacz skarbie. Pobawiłabym się z Tobą jeszcze ale nie mam czasu.
Niedługo idziemy na kolację. Nie chcę się spóźnić. - jej
źrenice powiększają się ze strachu a ja uśmiecham się z
wyższością. Kucam przy niej, przykładam pistolet do jej skroni a
drugą ręką przytrzymuje jej głowę.
-
Oko za oko. Ząb za ząb. Zło za zło. Żegnaj maleńka.- szepcze
jej do ucha po czym pociągam za spust. Rozległ się huk. Na
szczęście byliśmy w jej domku letniskowym daleko od cywilizacji.
Patrze jeszcze chwilę gdy wypływa z niej krew. Chciałam dać
symboliczną kulkę w jej serce tak jak ona wymierzyła mi cios
prosto w serce. Ale musiała dostać w głowę. Musi to wyglądać na
samobójstwo.-rozwiązuje ją, wkładam pistolet do jej ręki i
wstaję wycierając twarz lekko zabrudzoną od rozpryskanej krwi.
Kładę na stoliku list pożegnalny napisany wcześniej przez nią.
Zdejmuje rękawiczki, przebieram się w czyste ubrania. Wszystkie
ślady dokładnie zacieram. Zakrwawione pakuje do torby. Jest
godzina 19:00 na 20:30 mam kolacje z Natanielem. Nie mogę się
doczekać. Patrze jeszcze w jej stronę po czym zamykam drzwi jeszcze
raz zakładając jedną rękawiczkę by nie zostawić śladów na
klamce i wychodzę.
Worek
z brudnymi ubraniami pakuję do bagażnika. A raczej w niewielki
schowek zrobiony w środku tylnej kanapy od strony bagażnika.
Świetnie obmyślony plan Ai -mówię do siebie. Wsiadam do mojego
żółtego New beatle i jadę do domu.
ROZDZIAŁ I
Dojeżdżam
pod dom. Wchodzę do środka zmęczona całymi tymi zdarzeniami. Idę
wziąć gorącą kąpiel. Trochę rozmyślam nad tym co zrobiłam.
Nie mam nawet wyrzutów sumienia. Może przyjdą z czasem.. Czy
naprawdę jest coś ze mną nie tak? Wpatruję się w sufit zanurzona
po uszy w przyjemnej, gorącej wodzie. Ciekawe kiedy ją znajdą.
Meh. Pewnie będzie chciał iść na pogrzeb. Patrzę na zegarek.
Jest godzina 20. Trochę się zasiedziałam. Wychodzę z wanny,
otulam się ręcznikiem i idę do sypialni. Zakładam moją nową
czarną, obcisłą, krótką i niezwykle seksowną sukienkę bez
ramiączek kupioną specjalnie na tą okazje. Będziemy świętować.
Ja moje małe zwycięstwo i my nasze nowe szczęście. Jeszcze
ciemnoczerwona szminka, kreski na powiekach, perfumy i gotowe.
Ubieram moje czarne szpilki i płaszcz. Dostaję SMS'a : „Czekam
przed
domem
skarbie. Możesz wychodzić.” Biorę głęboki wdech, -Dziś wielki
dzień – mówię do siebie i wychodzę do mojego słońca.
Przed
domem stał On. Moje słońce, mój skarb, moja miłość. Mój
Nataniel.
Czekał na mnie oparty o swoje białe Audi z rękoma w kieszeni. Od
razu je wyjął gdy zobaczył, że idę w jego stronę.
-
Moja
Ai! Jak zwykle wyglądasz pięknie. - chwycił mnie w pasie i
przyciągnął do siebie gdy tylko się zbliżyłam.
-
Nataniel.. Ty też jak zawsze przystojny. - pocałowałam go w
policzek – Więc gdzie mnie zabierasz?
-
Zobaczysz. To niespodzianka. Wsiadaj bo się spóźnimy. – otworzył
mi drzwi do samochodu i poczekał grzecznie aż wejdę do środka po
czym wsiadł po swojej stronie.
Jechaliśmy
już dobre pół godziny. Wiedziałam tylko, że to kolacja. Może
coś szykuje? Wpatrywałam się przez okno samochodu w przemykający
krajobraz wieczornego
miasta.
Zamyśliłam się, myślałam o tym co zrobiłam i co się z nią
teraz dzieje, czy ktoś ją już znalazł? Mam nadzieję, że nie
powiadomią Nataniela zbyt szybko bo to by nam tylko popsuło
wieczór. Mój ukochany wyrwał mnie szybko z namysłów chwytając mnie za kolano i
pociągając dłonią w górę do uda.
-
Kochanie już jesteśmy. - Lekko podskoczyłam zdezorientowana. - Oh,
dobrze. Wybacz zamyśliłam się. Gdzie jesteśmy?
-
Wyjdź z auta to zobaczysz. - uniósł delikatnie brew po czym
wyszedł by tym razem otworzyć mi drzwi auta. Gdy wyszłam obraz
wydawał mi się znajomy. Było dość ciemno więc od razu nie
rozpoznałam miejsca ale gdy tylko się przyjrzałam ujrzałam
restauracje a jednocześnie hotel gdzie kilka lat temu byliśmy na
weselu u jego rodziny. Wnętrze
prawie w ogóle się nie zmieniło oprócz kilka innych dekoracji i
odświeżonych ścian. Stolik mieliśmy już zamówiony. Wszystko
przygotował. Nie spodziewałam się tego. Postarał się. Mój
kochany. Usiedliśmy przy stoliku, kelner przyniósł menu, nalał
wina, norma w każdych lepszych restauracjach. Szczerze, chyba
wolałabym zwykły wypad na lodowisko i McDonald'sa nie lubię takich
oficjalnych kolacji ale chyba miał jakiś powód by taką
zorganizować więc doceniam i się cieszę. Zamówiliśmy dania,
kelner je przyniósł więc zabraliśmy się za jedzenie.
-
Więc.. jaka to okazja na zorganizowanie tak wykwintnej kolacji? Hm?
- pytam lekko rozbawiona.
-
Cóż.. - mina mu poważnieje, ciągnie dalej. - Dobrze wiesz, że
zrobiłem dużo rzeczy, z którym nie jestem dumny i, które lepiej
żeby się nie wydarzyły ale czasu nie cofnę, mogę jedynie powoli
naprawiać swój błąd. Przeżyliśmy razem różne chwile, dobre i
te złe, mam też świadomość ile razy Cię zraniłem ale mimo to
się
nie poddawałaś, walczyłaś i byłaś
przy mnie nawet gdy tak strasznie Cię raniłem i
nie zasługiwałem nawet na twoje zainteresowanie.
-
Nataniel.. Ja.. - Ćśśś – przerwał mi. - Maleńka daj mi
dokończyć. Przez te kilka lat naszej znajomości, tego co dla mnie
robiłaś i byłaś pomimo wszystko zrozumiałem.. Jak bardzo Cię
kocham, i że nie chce nigdy więcej Cię stracić. - zamknął oczy
na sekundę i wziął głęboki wdech. Dlatego zostań ze mną już
na zawsze.. jako moja żona. - wyciągnął z kieszeni czerwone
kwadratowe pudełeczko, wstał, uklęknął przede mną i otworzył
je, w środku w białej atłasowej poduszeczce leżał piękny,
złoty pierścionek z dużym okrągłym brylantem. - Ai.. Wyjdziesz
za mnie?
Łzy
napłynęły mi do oczu. Boże.. To najlepszy dzień w moim życiu. Nareszcie doczekałam się tej
chwili. Nareszcie
spełniło się to o czym zawsze marzyłam od kiedy go poznałam.
Właśnie dziś, właśnie teraz, w tej chwili. Ja, Ai. Narzeczona
Nataniela MOJEGO ukochanego.. Pomimo zdrady, pomimo ran, Ja zawsze
będę przy Tobie trwać..
-
Ai? Kochanie wszystko w porządku? - mina mu zrzedła. Ocknęłam się
z chwilowej zadumy. Patrzę na niego chwilę po czym wprost
wykrzykuje. - Boże, tak! Tak! Tak! - Serce wali mi jak młotem,
Nataniel wsuwa mi pierścionek na palec, po czym wstaje a ja z nim,
inni goście restauracji biją brawa, wieszam mu się na szyję. - Tak strasznie
Cię kocham. - mówię.
- Ja Ciebie też. Już nigdy nic przed Tobą nie ukryję, nigdy nie będę miał przed
Tobą żadnych tajemnic, tak jak Ty przede mną. Tak się cieszę. -
Natt, tuli mnie a ja pobladłam słysząc te słowa.. dobrze, że
mnie teraz nie widział gdy byłam przytulona.. - Tak... żadnych
tajemnic...